Leicester 1 : 1 Arsenal 
(22' Ulloa - 20' Alexis)
Składy:
Leicester City: Schmeichel - De Laet, Morgan, Moore, Konchesky - Mahrez (64' Albrighton), King, Hammond, Schlupp (70' J. Vardy) - Nugent, Ulloa (77' Drinkwater).
Arsenal: Szczęsny - Debuchy, Mertesacker, Koscielny (27' Chambers), Monreal - Flamini, Ramsey - Alexis, Özil, Cazorla (77' Oxlade-Chamberlain) - Sanogo (77' Podolski).
Arsenal po raz ostatni zagrał z drużyną Leicester 10 lat temu. Po na kolejny pojedynek obu drużyn. Arsenal na wyjeździe podejmuje właśnie beniaminka Premier League.
Mecz od początku był bardzo otwarty. Dominacja należała do Arsenalu, który sprowadził grę do pola karnego swojego rywala. Ciągłe ataki przyniosły pierwszą bramkę dopiero w 20 minucie. Świetne dośrodkowanie od Cazorli nie wykorzystał Sanogo, lecz jakimś cudem strącił piłkę do wbiegającego Alexisa, a ten pewnym strzałem pokonuje duńskiego golkipera.
Na odpowiedź gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Zabójczy atak przeprowadzony został ze skrzydła. Dośrodkowanie Schluppa na bramkę, po strzale głową zamienił Ulloa. Błąd w tej sytuacji popełnił Koscielny, który kilka minut wcześniej został znokautowany ciosem w głowę przez rywala. Jak się okazuje nie powinien on wcale wracać na boisku. Ten błąd kosztował Arsenal stratę bramki. Nie mniej jednak Kosa opuścił boisko ale dopiero po stracie bramki, a w jego miejsce wskoczył Chambers.
Druga połowa do dalszy ciąg dominacji Arsenalu. Statystyki zdecydowanie po stronie Kanonierów. Zarówno stworzone sytuacje, strzały na bramkę, ilość podań, posiadanie piłki, rzuty różne... Niestety żaden z zawodników gości nie potrafił zdobyć zwycięskiej bramki. Bardzo dobry mecz, lecz skuteczność znacząco poniżej oczekiwań. Tylko 1:1.


































W tym filmie definitywnie przekonałem do Garfielda, który
wcielił się główną rolę. Co do pierwszego filmu, to jeszcze miałem jakieś tam
wątpliwości ale tutaj już wszystko odszczekuje. Aktor wypadł bardzo fajnie,
zarówno jako Peter Parker i jako Spider-Man. Był humor, była walka, świetne
efekty. Jego relacje z Gwen były niesamowicie fajne. Postać jak najbardziej na
plus i już nie tęsknię za Tobym.
Drugim był Harry Osborn, Osborn o wiele fajniejszy niż ten z
poprzedniej trylogii. Aktor fajnie wpasował do roli, nutka szaleństwa dodawała
mu charakteru. Fajnie stworzony pomysł z chorobą i możliwość bycia Green
Goblinem bez noszenia maski. Bardzo mi się to podobało.
Mogliśmy zobaczyć wiele nawiązania i smaczków dla fanów, a
to zawsze cieszy w tego typu filmach. Ostatnio miałem okazję obejrzeć nowego
Kapitana Amerykę, a teraz Pająka. Filmy kompletnie różne, ale oba niesamowicie
fajne. To, co było świetne w Spider-Manie to, to, że mogliśmy się pośmiać,
płakać, dobrze bawić przy scenach akcji i zachwycać wieloma scenami. Film
pomimo, iż trwa 150 minut to nie nudzi. To, o czym trzeba jeszcze wspomnieć to
genialny soundtrack. Alicia Keys, Kendrick Lamar czy Kid Cudi zrobili swoje. Z
czystym sumieniem dam temu filmowi 10/10.


