czwartek, 7 sierpnia 2014

Captain America: The Winter Soldier

Captain America: The Winter Soldier

Wczoraj miałem okazję po raz pierwszy obejrzeć ten film. Słyszałem i czytałem wiele, naprawdę wiele dobrego o tym tytule. Wiele osób twierdzi nawet, że jest to dotychczas najlepszy film Marvela. Po wczorajszym seansie podtrzymuje te opinie.
Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy po tym filmie to zmiana klimatu. Co prawda film jest na podstawie komiksu, bohaterami są superbohaterowie komiksowi lecz nie czuć zbytnio tego klimatu jaki mieliśmy w Iron Manie, Thorze czy Spider-Manie. Wszystko dlatego, iż większość filmu opiera o klimat szpiegowski, a Steve Rogers jest tutaj prawie jak Jack Bauer z 24. Film ten nie jest pokolorowany i przeznaczony dla młodszego widza, gdzie wszystko opiera na schemacie walki dobra ze złem i finalnej wygranej dobrej strony mocy. Ten film jest według mnie nieco ambitniejszy, wielowątkowy i naprawdę niesamowicie mi się podobał.

Mamy okazję ujrzeć wiele, naprawdę wiele scen akcji, popisów kaskaderskich, świetnych ujęć i efektów specjalnych. Przez większość filmu coś się dzieje. Mamy brutalne sceny, nie oszczędzają nam krwi, a walk wręcz jest dosyć sporo.

Na olbrzymi plus tego filmu wyłaniają się postacie. Steve Rogers dojrzał od czasu pierwszego filmu, tutaj wypadł dla mnie idealnie. Jego strój, pojedynki, kontakty z kobiecymi postaciami jak i dawnym i obecnym przyjacielem robi wrażenie. Dopracowane to było świetnie. Kierowany honorem i odwagą, niezwyciężony bohater przywdziany w barwach amerykańskiej flagi, to wygląda dumnie i takie miało być. Evans w tej roli wyrasta naprawdę na gwiazdę pokroju filmowych Starka czy Logana.

Black Widow po raz kolejny kręci na ekranie swoją zgrabność i urodą fizyczną. Widzimy ją nie tylko w lateksowym wdzianku ale i normalnych codziennych ciuchach, co na mnie zrobiło fajne wrażenie. Sceny walki i akcje (szczególnie z początku filmu) rodem z gry Max Payne były kapitalne.

Falcon – nowa postać, którą dopiero w tym filmie poznajemy. Równie świetny i pasujący do duetu, a nawet i trio z Natashą. Bardzo przyjemny bohater, z ciekawą przeszłością i niezwykłymi zdolnościami. Cieszę się, że wprowadzili go do tej historii i liczę, że ujrzymy go jeszcze, nie tylko w filmach z Kapitanem. Przez jakiś czas miałem skojarzeniem z Iron Patriotem z Iron Mana 3.

Nick Fury, w postać którego po raz kolejny wcielił Samuel L. Jackson wyszła całkiem fajnie. Było go nad wyraz dużo w tym filmie ale najlepszymi scenami była oczywiście ta, w której czarnoskóry agent musiał zmierzyć z wrogimi żołnierzami, a do dyspozycji miał tylko (a może i aż) furgonetkę…
Odnośnie antagonistów należy wymienić 4 postacie. Po pierwsze tytułowy Zimowy Żołnierz, którego bądź co bądź nie było w tym filmie za wiele. Aktor wcielający w tą postać odwalił kawał dobrej roboty. Zabójca był niezwykle silny i bezkompromisowy ale jego największym asem w rękawie była jego prawdziwa tożsamość. Drugą z postaci jest Alexander Pierce, w którego wcielił się Robert Redford. Klasa i majstersztyk dobrego aktora, którego warto było zaangażować do tego projektu. Był on głównym czarnym charakterem i wypadł naprawdę dobrze. Trzecią postacią, o której napiszę jest Zola, lecz widzimy go nie fizycznie, a jako umysł zaprogramowany w komputerze. To właśnie dzięki niemu poznajemy jako pierwsi całą intrygę i spisek, który miał na celu odrodzenie Hydry. Ostatnią osobą z czwórki antagonistów, o której napiszę jest Brock Rumlow. Ta postać może i nie była na głównym planie ale podobała mi się. Bezkompromisowy agent, który pomimo, iż na początku dostał manto od Steve’a to jednak na tym nie zaprzestał.

Mogliśmy obejrzeć także Marię Hill agentkę pomocną dla bohaterów w całej tej przygodzie oraz, dla mnie postać o wiele ciekawszą – agentkę Carter, w postać której wcieliła dobrze mi znana Emily VanCamp. Byłem pozytywnie zaskoczony ale i trochę zawiodłem, że było jej tak mało. Liczę na jakiś większy jej występ w kolejnym filmie. A może coś solowego ?

Z ciekawostek usłyszeliśmy kilkakrotnie nazwisko Starka, Bannera czy Strange’a, co udowodniło tylko spójność między filmami Marvela.
Sama akcja i fabuła filmu jest przaśna. Okazuje się, że S.H.I.E.L.D. nie jest tym czy w rzeczywistości wszyscy myśleli. Spisek u władzy i próba dojścia po trupach do celu by Hydra ponownie reaktywowała się i opanowała glob. Naprawdę mocne kino.

Warto wspomnieć także o scenach po napisach. Pierwsza, mocno klimatyczna i dająca wiele do myślenia. Hydra przygotowuje się do wojny w tajnej bazie. Widzimy po raz pierwszy bliźniaków – Pietro i Wandę. Nie trwa ta scena długo, wiadomo ale jest naprawdę mocna.

W drugiej scenie widzimy Zimowego Żołnierza, który odkrywa prawdę o sobie.
Naprawdę świetny film. Podpisuję się pod tym, iż był to jak dotąd najlepszy z logiem Marvela. Trzymał w napięciu od początku do końca. Dużo scena akcji, walki, nie można się było nudzić. Daję bez wahania najwyższą ocenę czyli 10/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz