Captain
America: The Winter Soldier
Wczoraj miałem okazję po raz pierwszy obejrzeć ten film. Słyszałem
i czytałem wiele, naprawdę wiele dobrego o tym tytule. Wiele osób twierdzi
nawet, że jest to dotychczas najlepszy film Marvela. Po wczorajszym seansie
podtrzymuje te opinie.
Pierwsza rzecz jaka przychodzi mi do głowy po tym filmie to
zmiana klimatu. Co prawda film jest na podstawie komiksu, bohaterami są superbohaterowie
komiksowi lecz nie czuć zbytnio tego klimatu jaki mieliśmy w Iron Manie, Thorze
czy Spider-Manie. Wszystko dlatego, iż większość filmu opiera o klimat
szpiegowski, a Steve Rogers jest tutaj prawie jak Jack Bauer z 24. Film ten nie
jest pokolorowany i przeznaczony dla młodszego widza, gdzie wszystko opiera na
schemacie walki dobra ze złem i finalnej wygranej dobrej strony mocy. Ten film
jest według mnie nieco ambitniejszy, wielowątkowy i naprawdę niesamowicie mi
się podobał.
Mamy okazję ujrzeć wiele, naprawdę wiele scen akcji, popisów
kaskaderskich, świetnych ujęć i efektów specjalnych. Przez większość filmu coś
się dzieje. Mamy brutalne sceny, nie oszczędzają nam krwi, a walk wręcz jest
dosyć sporo.
Na olbrzymi plus tego filmu wyłaniają się postacie. Steve
Rogers dojrzał od czasu pierwszego filmu, tutaj wypadł dla mnie idealnie. Jego
strój, pojedynki, kontakty z kobiecymi postaciami jak i dawnym i obecnym
przyjacielem robi wrażenie. Dopracowane to było świetnie. Kierowany honorem i
odwagą, niezwyciężony bohater przywdziany w barwach amerykańskiej flagi, to
wygląda dumnie i takie miało być. Evans w tej roli wyrasta naprawdę na gwiazdę
pokroju filmowych Starka czy Logana.
Black Widow po raz kolejny kręci na ekranie swoją zgrabność
i urodą fizyczną. Widzimy ją nie tylko w lateksowym wdzianku ale i normalnych
codziennych ciuchach, co na mnie zrobiło fajne wrażenie. Sceny walki i akcje
(szczególnie z początku filmu) rodem z gry Max Payne były kapitalne.
Falcon – nowa postać, którą dopiero w tym filmie poznajemy. Równie
świetny i pasujący do duetu, a nawet i trio z Natashą. Bardzo przyjemny
bohater, z ciekawą przeszłością i niezwykłymi zdolnościami. Cieszę się, że
wprowadzili go do tej historii i liczę, że ujrzymy go jeszcze, nie tylko w
filmach z Kapitanem. Przez jakiś czas miałem skojarzeniem z Iron Patriotem z
Iron Mana 3.
Nick Fury, w postać którego po raz kolejny wcielił Samuel L.
Jackson wyszła całkiem fajnie. Było go nad wyraz dużo w tym filmie ale
najlepszymi scenami była oczywiście ta, w której czarnoskóry agent musiał
zmierzyć z wrogimi żołnierzami, a do dyspozycji miał tylko (a może i aż)
furgonetkę…
Odnośnie antagonistów należy wymienić 4 postacie. Po
pierwsze tytułowy Zimowy Żołnierz, którego bądź co bądź nie było w tym filmie
za wiele. Aktor wcielający w tą postać odwalił kawał dobrej roboty. Zabójca był
niezwykle silny i bezkompromisowy ale jego największym asem w rękawie była jego
prawdziwa tożsamość. Drugą z postaci jest Alexander Pierce, w którego wcielił
się Robert Redford. Klasa i majstersztyk dobrego aktora, którego warto było
zaangażować do tego projektu. Był on głównym czarnym charakterem i wypadł
naprawdę dobrze. Trzecią postacią, o której napiszę jest Zola, lecz widzimy go
nie fizycznie, a jako umysł zaprogramowany w komputerze. To właśnie dzięki
niemu poznajemy jako pierwsi całą intrygę i spisek, który miał na celu
odrodzenie Hydry. Ostatnią osobą z czwórki antagonistów, o której napiszę jest Brock
Rumlow. Ta postać może i nie była na głównym planie ale podobała mi się.
Bezkompromisowy agent, który pomimo, iż na początku dostał manto od Steve’a to
jednak na tym nie zaprzestał.
Mogliśmy obejrzeć także Marię Hill agentkę pomocną dla
bohaterów w całej tej przygodzie oraz, dla mnie postać o wiele ciekawszą –
agentkę Carter, w postać której wcieliła dobrze mi znana Emily VanCamp. Byłem
pozytywnie zaskoczony ale i trochę zawiodłem, że było jej tak mało. Liczę na
jakiś większy jej występ w kolejnym filmie. A może coś solowego ?
Z ciekawostek usłyszeliśmy kilkakrotnie nazwisko Starka,
Bannera czy Strange’a, co udowodniło tylko spójność między filmami Marvela.
Sama akcja i fabuła filmu jest przaśna. Okazuje się, że
S.H.I.E.L.D. nie jest tym czy w rzeczywistości wszyscy myśleli. Spisek u władzy
i próba dojścia po trupach do celu by Hydra ponownie reaktywowała się i
opanowała glob. Naprawdę mocne kino.
Warto wspomnieć także o scenach po napisach. Pierwsza, mocno
klimatyczna i dająca wiele do myślenia. Hydra przygotowuje się do wojny w
tajnej bazie. Widzimy po raz pierwszy bliźniaków – Pietro i Wandę. Nie trwa ta
scena długo, wiadomo ale jest naprawdę mocna.
W drugiej scenie widzimy Zimowego Żołnierza, który odkrywa
prawdę o sobie.
Naprawdę świetny film. Podpisuję się pod tym, iż był to jak
dotąd najlepszy z logiem Marvela. Trzymał w napięciu od początku do końca. Dużo
scena akcji, walki, nie można się było nudzić. Daję bez wahania najwyższą ocenę
czyli 10/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz