piątek, 30 stycznia 2015

Dennis Bergkamp


Urodził się 10 maja 1969 roku w Amsterdamie. Rodzice dali mu imię Dennis po wielkim zawodniku ManU – Denisie Law. Zmieniono jedynie pisownię. Bergkamp zazwyczaj grywał jako cofnięty napastnik. Znany jest z panicznego strachu przed lataniem samolotem, na skutek czego zazwyczaj podróżował naziemnym sposobem komunikacji, odizolowany od kolegów z drużyny.

Piłkarsko wychowany został w jednej z najlepszych szkółek piłkarskich na świecie - Ajaxie Amsterdam. Tam stawiał swoje pierwsze kroki. Debiutował 1986 roku pod skrzydłami Johanna Cruyffa. Z holenderską drużyną zdobył Mistrzostwo Holandii, dwa razy Puchar Holandii, raz Puchar UEFA i raz Puchar Zdobywców Pucharów. W Eredivisie strzelił 100 bramek w 183 meczach.

W lipcu 1993 roku Dennis zmienił barwy klubowe za niespełna 18 milionów euro. Jego nową drużyną został Inter Mediolan. Niestety nie był zbyt dobry ruch. Ciężka aklimatyzacja, przyzwyczajenie do catenaccio oraz niezbyt dobre stosunki z niektórymi kolegami z drużyny sprawiły, iż Bergkamp spędził w Włoszech jedynie dwa sezony. Podczas pobytu w Mediolanie rozegrał 52 meczy i strzelił 11 bramek. Z Interem udało mu się wygrać drugi w swojej karierze Puchar UEFA.

Po dwóch nieudanych sezonach we Włoszech, Holender trafił do Arsenalu Londyn za 11,25 milionów euro. I tam szybciutko odbudował swoją wielką formę. Szybko poznał i nauczył się angielskiego stylu gry i wystawiany jako cofnięty napastnik momentalnie dogadał z inną gwiazdą Kanonierów – Ianem Wrightem. Najlepszym momentem w jego karierze była jednak zmiana menedżerów w Londynie. Bruce Rioch został zastąpiony przez Arsene Wengera. Francuz stawiał na Bergkampa systematycznie, a ten odpłacał mu się kolejnymi zdobytymi bramkami. Dennis został w drużynie z północnego Londynu do końca swojej kariery, którą zakończył w 2005 roku. Jego kariera zakończyła się wraz z przenosinami klubu z Highbury na Emirates. Właśnie latem 2006 roku na Emirates Stadium rozegrany został pierwszy, historyczny, a zarazem pożegnalny mecz Bergkampa, w którym udział wzięła drużyna Arsenalu oraz ta, w której zawodnik stawiał swoje pierwsze kroki – Ajax. W 2013 roku, za wybitne zasługi piłkarza dla drużyny Arsenalu odsłonięto jego pomnik przed stadionem Emirates.

Po za sukcesami w drużynach klubowych, Bergkamp świetnie reprezentował barwy narodowe. Debiut zanotował w 1990 roku w meczu przeciwko Włochom. Brał udział w MŚ 1994 i MŚ 1998 oraz ME 1996 oraz ME 2000, gdzie Holendrzy byli współgospodarzami imprezy. Do mundialu w Korei i Japonii Holendrzy nie zakwalifikowali się głównie z racji nie uczestniczenia Dennisa w meczach eliminacyjnych.
Obecnie jest asystentem trenera w reprezentacji Holandii B oraz trenerem napastników w Ajaxie Amsterdam.

Kariera i sukcesy:
1986-1993 – Ajax Amsterdam
  • 114 bramek w 226 meczach
  • Mistrzostwo Holandii (1989/1990)
  • Puchar Holandii (1986/1987, 1992/1993)
  • Puchar UEFA (1991/1992)
  • Puchar Zdobywców Pucharów (1986/1987)
1993-1995 – Inter Mediolan
  • 10 bramek w 55 meczach
  • Puchar UEFA (1993/1994)
1995-2005 – Arsenal Londyn
  • 101 bramek w 384 meczach
  • Mistrzostwo Anglii (1997/1998, 2001/2002, 2003/2004)
  • Puchar Anglii (1997/1998, 2001/2002, 2002/2003, 2004/2005)
  • Tarcza Wspólnoty (1998, 2002, 2004)
Reprezentacja Holandii
  • 38 goli w 78 meczach
  • Półfinał Euro 1992
  • Ćwierćfinał MŚ 1994
  • Ćwierćfinał Euro 1996
  • Półfinał MŚ 1998
  • Półfinał Euro 2000
Galeria

wtorek, 27 stycznia 2015

Dragon Ball Z: #12 Fusion Reborn!! Goku and Vegeta



Dragon Ball Z: #12 Fusion Reborn!! Goku and Vegeta
Reżyseria: Daisuke Nishio
Data premiery: 04.03.1995

Jedna z najpopularniejszych w Polsce kinówek. Została nawet zdubbingowana przez polskich aktorów. Od premiery tegoż filmu lada chwila minie 20 lat. Według mnie ciężko określić gdzie dokładnie w linii czasowej mają miejsce te wydarzenia. Dlaczego? Niby Son Goku wyraźnie mówi, że formę SSJ3 używa na przeciwniku po raz drugi, a pierwszy raz miało to miejsce w walce z Buu. Okej, zgadza się, więc można by stwierdzić, że wszystko dzieje się w momencie gdy Son Goku został zmuszony wrócić w zaświaty po krótkiej walce z Buu. Zgadzało by się wtedy także pojawienie w zaświatach Vegety. Ale w tym czasie na Ziemi jest dosyć spokojnie, a Satan śmiga sobie po ulicach i walczy z żywymi trupami, Son Goten i Trunks dokonują scalenia, a Son Gohan wspólnie z Videl oczyszczają ulice miasta z przestępców. Więc to sugeruje, iż Buu został już pokonany. Ciężko stwierdzić tą niejednoznaczną sytuację.

Streszczenie

Akcja filmu zaczyna się w zaświatach. Trwa kolejny turniej sztuk walk pomiędzy podopiecznymi czwórki bogów. Oczywiście do finału dostaje się Son Goku, a jego rywalem zostaje Paikuhan…

W tym samym czasie Enma wysyła kolejne to dusze do nieba, lecz większą ich część posyła do piekła. Każda dusza, która opuściła ciało, a zostaje zesłana do piekła musi przejść przez specjalną machinę, która pierze jej całe zło. Opiekunem tej maszyny jest niejaki ogr imieniem Saike. Chłopak narzekając na słaby zarobek znacznie lekceważy swoją pracę. Zasłuchany przez muzykę, której słucha korzystając ze słuchawek nie zauważa, iż maszyna doznaje awarii. Nagle wszystko wybucha, a całe skumulowane zło, które było wyciągane ze zmarłych dusz opanowuje ciało młodego Saike i przybiera formę wielkiego, grubego i śmiesznego potworka imieniem Janemba. Żółty kolos momentalnie zapanowuje nad strefą Enmy, zakładając wokół jego pałacu barierę nie do przebicia.

Jego energia dociera także do zebranych na turnieju sztuk walk. Son Goku wraz ze swoim przeciwnikiem postanawiają przerwać i odłożyć na później swój finałowy pojedynek by zająć się kryzysem w zaświatach. Po chwili docierają na miejsce. Son Goku postanawia stanąć oko w oko z potworem, a Paikuhanowi nakazuje uwolnienie Enmy i zneutralizowaniu bariery.

Son Goku staje do walki z demonem. Początkowo przegrywa starcie z wrogiem, który nie przejmuje zbytnio powagą pojedynku, a swoim zachowaniem przypomina wielkie dziecko. W końcu bohater przybiera formę SSJ3 i jednym pociskiem pokonuje potwora. Niestety sytuacja się tylko pogorszyła. Ciało demona przeobraziło się w bardziej ludzką formę, wojownika po części przypominającego hybrydę dawnych rywali drużyny Z. Potwór potrafił wytworzyć portale, w których w każdej chwili mógł pojawić co tylko podniosło jego moc. Zdecydowanie stał się silniejszy od Son Goku i dosyć szybko to udowodnił.

Paikuhan odkrył jak zniwelować barierę stworzoną przez Janembę. Wystarczyło obrazić ją słownie, a ta sama pękała…
Podczas gdy w zaświatach doszło do starcia z nowym wrogiem, skutki tych wydarzeń odbiły się także na Ziemi. Do życia powróciły wszystkie zmarłe istoty. Nie tylko zmarli ludzie czy nawet Hitler wraz ze swoją nazistowską armią, a także Frieza wraz z innymi umarłymi wrogami. Do walki z nimi stanęli Son Gohan i Videl oraz Trunks wraz Son Gotenem.

Gdy sytuacja w piekle nabrała tempa, a Son Goku był bliski śmierci, na polu walki zjawił się Vegeta, który również odzyskał ciało i swoją moc. Niestety nie był on w stanie zdziałać nic konkretnego w starciu z nowych wrogiem. Po długich namowach Son Goku scalił się on jednak ze swoim dawnym rywalem tworząc Gogetę. Ich połączona moc była tak fenomenalna, iż z łatwością pokonali Janembe, uwalniając tym samym Saike oraz ratując zaświaty.

Moja opinia
Bardzo fajny film, z ciekawym, nowym przeciwnikiem. Wszystko byłoby mega, gdyby nie fakt krótkiej walki Gogety z Janembą. Ten pojedynek był według mnie nieco za krótki. Ciekawe było przywrócenie do życia Friezy i armii nazistów. Dla film jak najbardziej na plus.

niedziela, 25 stycznia 2015

"Kolejni rywale" wyeliminowani

25.01.2015 - Amex Stadium, The FA Cup, runda 4.

Brighton 2 : 3 Arsenal

(50' O'Grady, 75' Baldock - 2' Walcott, 24' Özil, 59' Rosický)

Składy:
Brighton & Hove Albion: Stockdale - Bruno (63' March), Greer, Dunk, Bennett - Holla, Ince - Calderon, Forster-Caskey (82' Colunga), Baldock - O'Grady.
Arsenal: Szczesny - Chambers, Koscielny, Monreal, Gibbs - Flamini - Walcott (70' Alexis), Ramsey, Özil (80' Coquelin), Rosický - Giroud (70' Akpom).

Dlaczego w tytule użyłem liczny mnogiej jako określenie wyeliminowanych rywali? A no dlatego, iż 4 runda tegorocznej batalii o FA Cup była dosyć zaskakująca. Porażki i tym samym odpadnięcie z rozgrywek zaliczyły: Chelsea, Tottenham, Manchester City, Southampton, a Manchester United po remisie zmuszony jest rozegrać rewanż. 
Skupiając się jednak na Kanonierach trzeba powiedzieć, że mecz z Brighton & Hove Albion był niezwykle interesującym spotkaniem. Pomimo dwóch utraconych bramek (przez co wynik wygląda zupełnie inaczej niż przebieg całego spotkania) trzeba bardzo pochwalić graczy Wengera. Świetne powroty po kontuzjach zawodników drugiej linii, nieśmiertelny Mały Mozart oraz szybkie i ofensywne boczne flanki. 
Pierwsza bramka padła już w 2 minucie spotkania. Świetny rajd prawą stroną boiska zaliczył Chambers, który odegrał piłkę do Walcotta, a ten przyjął i oddał mocny strzał pokonując bramkarza rywali. Drugą bramkę niespełna 20 minut później zdobył drugi rekonwalescent - Özil. Niemiec odnalazł się w polu karnym rywala niczym rasowy snajper i wykorzystał genialne podanie od Rosickiego, po czym pokonał Stockdale'a.
Po zmianie stron, bramkę kontaktową zdobyli gospodarze. Nieporadność Monreala wykorzystał O'Grady, który huknął w lewy róg bramki, nie do obrony dla polskiego golkipera. 
Na odpowiedź czekać długo nie musieliśmy. Składna akcja w środku pola, wyprowadzenie do boku przez Giroud i miękka wrzutka wprost na volley Rosickiego, który zdobył piękną bramkę i przypieczętował tym samym swój świetny występ w tym spotkaniu. Piłkarze Brighton po raz drugi się podnieśli i znów zdobyli bramkę kontaktową lecz ostatecznie nie liczyła się ona w końcowym rozrachunku. Arsenal pewnie pokonał drużynę Brighton i awansował do kolejnej rundy Pucharu Anglii.

czwartek, 22 stycznia 2015

Max Payne Antologia


Max Payne – Antologia czyli dwa tytuły bestsellerowej gry - Max Payne / Max Payne 2: The Fall of Max Payne.

Gra, której głównym bohaterem jest tytułowy detektyw Max Payne. Pierwsza część ujrzała światło dzienne w 2001 roku, kontynuacja zaś w dwa lata później, czyli w 2003 roku. Całość zawierająca dwie części zwana jako antologia Max Payne’a, która premierę swoją miała dosyć późno, bo w roku 2007. Tytuły wydane przez Take 2 Interactive przy współpracy Rockstar Games, korporacji kojarzącej z Grand Theft Auto. Jakiś czas temu swoją premierę miała miejsce trzecia odsłona tej gry, lecz nie dane mi było w nią zagrać, więc ją pomijam w tym poście.

Gra akcji, typowa strzelanka oparta na systemie TPP, czyli świat oglądamy zza pleców głównego bohatera (tak jak w m.in. w Tomb Raider, Hitmanie czy GTA San Andreas).

W pierwszej odsłonie gry mamy okazję poznać bohatera i jego traumatyczną przeszłość, w której zostają zamordowani członkowie rodziny (żona i dziecko). Detektyw pracujący w biurze specjalnym wkrótce zostaje podejrzany o zabójstwo swojego szefa i ścigają go wszystkie organy władzy w kraju. Payne wychodzi na ulice by oczyścić swoje dobre imię, oczyścić ulice z przestępców, skorumpowanych gliniarzy i polityków oraz rozwikłać zagadkę tajemniczego koncernu farmaceutycznego, który jest powiązany z morderstwem jego najbliższych…

Oczywiście w grze nie bijemy na gołe pięści, a detektyw musi posługiwać bronią… Mamy do dyspozycji ciekawy wachlarz ekwipunku – pałki baseballowe, pistolety, karabiny maszynowe, snajperskie, uzi (które tak jak i pistolety możemy nosić w dwóch rękach). Ponadto ta gra jest pierwszą, w której użyto systemu Bullet-Time. Możemy uaktywnić tryb, podczas którego czas zaczyna płynąć wolniej, a my możemy sterować bohaterem rzucając się na przykład w bok unikając tym samym kul wroga, jak i zadać śmiertelny strzał w głowę. Podczas strzału z karabinu snajperskiego (który w większości przypadków jest śmiertelny) kamera podąża za śladem pocisku, co daje bardzo fajny efekt. Ponadto bohater jak i cała gra jest przepełniona realizmem. Gdy Max porządnie oberwie – kuleje, jego ruchy są powolne. Strzał z broni przypomina prawdziwe wizualizacje – realistyczny błysk, odgłos czy rykoszety (w tych czasach, takie efekty były rewolucyjne).

To właśnie na podstawie pierwszej części gry powstał film kinowy o tym samym tytule, w rolę tytułowego bohatera wcielił Mark Wahlberg.

Druga część gry została jeszcze bardziej dopracowana. Podrasowana grafika, zwiększona fabuła gry, zwiększona ilość możliwego arsenału oraz nowe niezwykłe możliwości. W drugiej odsłonie mogliśmy przez kilka misji wcielić w postać Mony Sax, twardej i bezwzględnej zabójczyni, którą poznaliśmy w pierwszej części. Jak się okazuje Monę i Maxa łączy coś więcej niż tylko walka ze wspólnym wrogiem. Różnorodność misji i umiarkowany poziom trudności daje super okazję do wybujałej rozrywki.

Według mnie pierwsza, jak i druga część tej gry są świetnymi tytułami na długie jesienne wieczory. Jak najbardziej polecam, a sam również dosyć często wracam do tej gry. Naprawdę warto.

wtorek, 20 stycznia 2015

Dr Raichi i Hatchiyack

Obaj pojawili się w filmie specjalnym – Dragon Ball Z: Plan to Eradicate the Saiyans i byli głównymi villainami tej historii.

Dr Raichi – z pochodzenia Tsuful, zamieszkujący niegdyś planetę Plant, która została podbita przez kosmicznych wojowników i nazwana od imienia ich króla – Vegeta. Był znamienitym, jednym z największych naukowców planety (kto wie, może był spokrewniony z Myu). Popadł w gniew i nienawiść do kosmicznych wojowników na skutek czego stworzył maszynę – Hatchiyacka. Kumulowała ona w sobie całą nienawiść do Saiyan. Gdy sytuacja na Vegecie stała się dramatyczna, naukowiec wraz ze swoją machiną starał się opuścić planetę. Niestety zginął z rąk jednego z wojowników. Jak się okazało maszyna wraz z ciałem doktora osiedliła na Mrocznej planecie na końcu wszechświata. Stworzyła ona widmo doktora Raichiego dzięki czemu naukowiec mógł w dalszym ciągu planować swoją zemstę.
Mijały lata. Raichi umieścił na Ziemi kilka maszyn, które wydostawały do atmosfery duże ilości zabójczego gazu. Sprowokował dzięki temu kosmicznych wojowników żyjących na niebieskiej planecie. Stworzył Wojowników Widmo przypominających dawnych przeciwników drużyny Z – Freezera, Coolera, Sluga i Taurusa.
W końcu sytuacja zmieniła obrót i kosmiczni wojownicy przybyli na Mroczną planetę w poszukiwaniu naukowca. Ten stawił im czoło, lecz posiadając olbrzymią inteligencję i wiedzę nie mógł on się równać umiejętnościami walki ze swoimi przeciwnikami. Zginął z rąk Vegety.

Hatchiyack – początkowo był maszyną stworzoną przez Raichiego, która kumulowała w sobie całą nienawiść do kosmicznych wojowników. Po śmierci naukowca, jego gniew przekroczył limit machiny, przez co ta przybrała ludzką formę i własną wolę. Hatchiyack stał się bezlitosnym wojownikiem, który jako cel postawił sobie zniszczenie Saiyan. Nie wypowiadając żadnych zbędnych słów sprawiał wrażenie niemowy. Jego moc była dosyć potężna. W pierwszym starciu dyktował warunki i miotał Trunksem, Vegetą i Son Goku. Niestety posiadał on jeden, poważny słaby punkt. Mianowicie czas kumulowania energii, co skrzętnie wykorzystał Son Goku. Bohaterowie połączywszy swoją moc uderzyli w Hatchiyacka wiązką energii na tyle potężną, iż definitywnie go unicestwili.

God Guordon – był sługą i strażnikiem doktora Raichiego. Po przybyciu drużyny Z na Mroczną Planetę stanął do walki i szybko poniósł klęskę. Został pokonany przez Son Goku.






Na Ziemi zjawili się także słudzy Raichiego. Bezmyślne, niezbyt silne kreatury, które zostały bardzo szybko pokonane przez Son Goku, Son Gohana, Trunksa, Vegetę i Piccolo.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Mistrz Anglii na kolanach !

18.01.2015 - Etihad Stadium, Barclays Premier League, kolejka 22.

 ManCity 0 : 2 Arsenal 

(24' Cazorla, 67' Giroud)

Składy:
ManCity: Hart – Zabaleta, Kompany, Demichelis, Clichy – Fernandinho (63' Lampard), Fernando - Navas (76' Dżeko), Silva, Milner (46' Jovetić) - Aguero.
Arsenal: Ospina - Bellerin, Mertesacker, Koscielny, Monreal - Coquelin, Ramsey (84' Flamini) - Oxlade-Chamberlain (66' Rosicky), Cazorla, Alexis (84' Gibbs) - Giroud.

Ostatnie spotkania między obiema ekipami zwiastowały dużo bramek i dużo emocji. Ubiegłoroczny remis na The Emirates (2:2), letnia wygrana Kanonierów w walce o Tarcze Wspólnoty (3:0) czy spotkanie na Etihad w poprzednim sezonie zakończone wygraną gospodarzy 6:3. Tym razem również było ciekawie. 
Arsenal podejmował mistrza Anglii na jego podwórku. Teoretycznie wydawał się to bardzo trudny wyjazd. W rzeczywistości tak też było...
Od pierwszych minut to gospodarze przejęli inicjatywę. Po pierwszych 10 minutach ich posiadanie piłki wynosiło ok. 75%. Arsenal mocno cofnięty, odpierał ataki, które bądź co bądź kończyły przed linią defensywy. Oprócz posiadania piłki, dużej wymiany podań czy rzutów rożnych (mieli ich aż 16!) to nie potrafili poważnie zagrozić bramce Ospiny. W pierwszej połowie to Arsenal wyprowadził kilka bardzo groźnych ataków. W 24 minucie spotkania, świetnym rajdem popisał się Monreal, lecz został sfaulowany przez Kompany'ego w polu karnym, a rzut karny na bramkę zamienił, świetnie spisujący się ostatnio Cazorla.
Druga połowa rozpoczęła się od zmiany w ekipie Pelegriniego. Na boisku zameldował się kolejny napastnik - Jovetić. Jak się okazało, był to dobry ruch ze strony trenera, lecz nie na tyle dobry by strzelić chociaż bramkę kontaktową. Wynik jednak podwyższyli goście. Faul Joveticia, w skutek czego sędzia podyktował rzut wolny z około 30 metrów. Do piłki podszedł Cazorla i świetną wrzutką odnalazł Giroud, a ten strzałem głową pokonał Harta. Wynik ten nie zmienił się już do końca meczu, choć w końcówce podopieczni Wengera mieli stuprocentową okazję na zdobycie trzeciej bramki. Świetny, mądry mecz, kapitalny wynik i cenne trzy punkty, które powędrowały do Londynu.

środa, 14 stycznia 2015

Dragon Ball Z: Plan to eradicate the Saiyans



Dragon Ball Z: Plan to eradicate the Saiyans
Reżyseria: Shigeyasu Yamauchi
Data premiery: 06.08.1993

Specjalny film kinowy, który stworzony został w dwóch częściach następujących tuż po sobie. Ogólny czas trwania całości to 60 minut. W 2010 roku powstał remake tej opowieści lecz znacznie skrócony, bo aż o połowę.
Wydarzenia z tej historii prawdopodobnie mają miejsce podczas przerwy na przygotowanie się do Cell Tournament. Dlaczego ? Ponieważ w boskim pałacu urzęduje Dende, Son Gohan potrafi przybrać formę super wojownika (lecz nie drugi poziom, w którym pokonał Cella), a w walce udział bierze m.in. Trunks z przyszłości. Ponadto Bulma ubrana jest w strój, który nosiła podczas naprawy Cyborga #16.

Streszczenie
Son Gohan podczas zbierania drzewa dochodzi do wniosku, iż coś niszczy las. Informuje o tym swego ojca, gdy nagle przybywa do nich Mr. Popo. Sługa informuje ich, iż na Ziemi rozprzestrzenia się śmiertelny gaz, który niszczy życie na Ziemi, a ludziom pozostało jedynie kilka dni istnienia. Zaniepokojony sytuacją Son Goku wraz ze swoim synem oraz Piccolo wyrusza do Bulmy po pomoc.

W Capsule Corp okazuje się, iż ani Bulma, ani jej ojciec znają nowego, siejącego spustoszenie gazu. Dende informuje bohaterów o maszynach, które tworzą zabójczą substancję. Cztery z nich położone są w różnych miejscach na świecie. Bohaterowie udają się w każde z nich i niszczą maszyny, a także pilnujących je strażników. W ostatnim miejscu rozprzestrzeniania się gazu do bohaterów dołączają Vegeta oraz Trunks z przyszłości. Wspólnie pokonują masę niegroźnych wrogów. Jak się okazuje to nie koniec. Dende poinformował bohaterów o ostatniej z maszyn położonej w mieście. Po dotarciu na miejsce drużyna Z zostaje zaatakowana przez starych, dobrze znanych im wrogów – Taurusa, Sluga, Frezera i Coolera. Przeciwnicy są silniejsi niż kiedyś, a co gorsza ciągle się odradzają. Swoją pomoc okazuje wtedy Kaito, który informuje Son Goku, iż są to wojownicy Widma, którzy tak naprawdę nie istnieją, a pałają nienawiścią do Saiyan. Bohaterowie w końcu pokonują dawnych wrogów lecz nie są w stanie zniszczyć ostatniej z maszyn. Problem tkwi w jej twórcy…

Son Goku, Son Gohan, Piccolo, Vegeta i Trunks udają się na Mroczną Planetę, którą zamieszkuje tajemniczy naukowiec imieniem Raichi. Jest on tak naprawdę Widmem doktora Raichiego, który był Tsufulem i zginął na planecie Vegeta. Dzięki swojej ogromnej wiedzy stworzył potężną maszynę, która przez lata gromadziła w sobie nienawiść do kosmicznych wojowników. Raichi poprzysiągł zemstę. Niestety nie wszystko potoczyło się po jego myśli, bo dosyć szybko został zabity przez wojowników. Jego śmierć skumulowała jednak tak wielką nienawiść, iż komputer osiągnął limit i przeobraził się w postać z wolną wolą. Hatchiyack, bo tak się on zwał natychmiast zaatakował drużynę Z. Wszyscy wojownicy polegli. Son Goku jego moc przyrównał nawet do Brolly’ego. Podczas nierównej walki bohater znalazł jednak słaby punkty wroga. Był to czas kumulowania przez niego energii. Po zjedzeniu senzu bean i odzyskaniu mocy, cała piątka połączywszy siły zaatakowała tak dużą mocą, iż unicestwiła groźnego Tsufula.

Moja opinia
Według mnie był to świetny film kinowy, który pasował by nawet wątkiem do anime. W sumie dostaliśmy podobny temat przewodni w pierwszej części Dragon Ball GT. Na wzór Raichiego stworzono doktora Myu, a Hatchiyacka – Bebi. Ciekawe wplątanie we wszystko dawnych wrogów. Słabym punktem byli przeciwnicy w początkowej fazie tego filmu. Niemniej jednak Plan Likwidacji Saiyan podobał mi się.

niedziela, 11 stycznia 2015

Alexis w formie - Arsenal wygrywa

11.01.2015 - Emirates Stadium, Barclays Premier League, kolejka 21.

 Arsenal 3 : 0 Stoke 

(6' Koscielny, 33', 49' Alexis)

Składy:
Arsenal: Ospina – Debuchy (13' Bellerín), Mertesacker, Koscielny, Monreal – Coquelin, Oxlade-Chamberlain (68' Walcott), Rosicky, Cazorla, Alexis – Giroud (73' Özil).
Stoke: Begovic – Cameron, Wollscheid, Shawcross, Pieters (46' Muniesa) – Nzonzi (46' Sidwell), Whelan – Arnautovic, Bojan (73' Sidwell), Walters – Crouch.

Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla gospodarzy. Ciągłe ataki, przeważanie w posiadaniu piłki. Już w 6 minucie podopieczni Wengera wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie Alexisa zamienił na bramkę Koscielny. Francuz pewnym strzałem głową pokonał bramkarza gości. W 13 minucie doszło do chamskiego zachowania Arnautovicia, który popchnął Debuchy'ego, a ten odniósł dosyć poważną kontuzję i został zniesiony na noszach.
W 33 minucie druga bramkę dla Arsenalu zdobył niezawodny Alexis. Świetna wymiana podań z Rosickym i strzał w krótki róg bramki. Do przerwy było 2:0.
Druga połowa zaczęła się można powiedzieć od podwyższenia wyniku i w całokształcie "zabicia meczu". W 49 minucie swoją drugą bramkę zdobywa Alexis, który pewnym strzałem z rzutu wolnego pokonuje Begovicia. Wynik 3:0 ustala całkowicie to spotkanie i taki rezultat utrzymuje się już do końca meczu. Świetne okazje zmarnowali zmiennicy - Özil oraz Walcott, którzy mogli zdobyć kolejne bramki dla swojej drużyny. Nie mniej jednak świetny mecz w wykonaniu Kanonierów. Pewna wygrana. Szkoda tylko kontuzji złapanej przez francuskiego obrońcę...

środa, 7 stycznia 2015

Grand Theft Auto: San Andreas


Grand Theft Auto: San Andreas
Jedna z najpopularniejszych serii gier na świecie. Grand Theft Auto: San Andreas jest ostatnią częścią serii, w którą miałem okazję grać na swoim podstarzałym sprzęcie. Spędziłem przy tym tytule naprawdę sporo czasu, a całość ukończyłem niejednokrotnie.

W grze wcielamy się w postać Carla Johnsona, czarnoskórego gangstera, który wraca do swojego rodzinnego miasta Los Santos za sprawą tajemniczej śmierci matki. No i to tyle jeśli chodzi o wstęp, bo gdybym miał pisać dalej na temat fabuły i tego, co go spotka, to owe streszczenie zajęło by dziesiątki stron…

Co możemy robić w tej grze? Wszystko, prawie w dosłownym znaczeniu tego słowa - to, co mogliśmy w poprzednich częściach GTA plus wiele nowych rzeczy. Na przykład dostajemy możliwość pływania, jazdy rowerem, rekrutacji członków gangu, możliwość gry na automatach (przy czym można wygrać gotówkę), uczyć technik walk i umacniać swoje muskuły na siłowniach. Ponadto możemy (a nawet musimy) zdobyć licencję na prowadzenie auta, samolotu czy motocyklu. Mamy okazję wykonywać przeróżne zawody, misje małego kalibru, dzięki którym wzrasta nasz budżet. Możemy rozwozić przesyłki, ratować ludzi w karetce, gasić pożary, łapać przestępców czy chociażby pracować jako alfons.

Ponadto mamy do dyspozycji ogromne pole manewru. Nasze Los Santos to tylko ułamek tego, co możemy zwiedzić w grze. Cały stan San Andreas to trzy wielkie miasta. Wspomniane wcześniej Los Santos (odwzorowane Los Angeles, miejsce, w którym walki gangów to chleb powszedni), San Fierro (czyli San Francisco, z kultowymi ulicami i niebezpiecznymi triadami) oraz Los Venturas (Las Vegas, czyli jedno wielkie kasyno). Oprócz tych metropolii mamy również wiele mniejszych miasteczek na ich obrzeżach, które charakteryzują różnymi rzeczami. Wielkie jeziora, lasy, pustynie, pustkowia, wszędzie jest wiele opcji do sprawdzenia, co jak najbardziej polecam.

Arsenał jakim dysponujemy w grze również jest dosyć szeroki. Używać możemy kije baseballowe, golfowe, szpadle, katany, kastety, noże, pałki policyjne, bukiety kwiatów, wibratory, pistolety, obrzyny, strzelby, uzi, AK-47, M4A1, wyrzutnie rakiet, granaty, koktajle Mołotowa, karabiny snajperskie. Jest tego naprawdę sporo. Co ciekawe większość broni możemy wytrenować. Co to znaczy? W ramach używania danej z broni rośnie nam pasek umiejętności. Gdy osiągnie on konkretni poziom zdobywamy nową umiejętność względem danej broni np. możemy strzelać biegnąc, albo używać dwóch pistoletów maszynowych na raz.
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze inne opcje. Możemy zmienić wygląd swoich (bądź skradzionych) aut w warsztatach. Już nie chodzi tu tylko o naprawę, lecz o tuning rodem z Need For Speeda. Możemy rozkochać w sobie dziewczynę i zapraszać ją na randki. Zmieniać swój wygląd robiąc sobie tatuaże, nowe fryzury, czy kupować ciuszki.

Różnorodność misji, które musimy ukończyć jest naprawdę spora. Oprócz zwykłych opcji wyeliminowania wroga, mamy za zadanie ukończyć na przykład wyścigi samochodowe, ukraść tajnych plecak odrzutowy, pobawić miniaturowymi samolocikami czy przejąć kontrolę nad poszczególnymi dzielnicami w Los Santos. Tego jest naprawdę wiele. A nawet po zakończeniu głównej fabuły nie mamy ukończonej gry w 100%. Musimy zamalować tagi w mieście, znaleźć wszystkie muszle, podkowy…
Sama fabuła gry jest niesamowicie fajna i od daty premiery, czyli 2004 roku w dalszym ciągu czekam z wielką nadzieją, iż ktoś zekranizuje tą grę.

Kapitalna w tej grze jest również muzyka. Świetny soundtrack, od klasycznego rocku, muzyki popowej po niesamowicie klimatyczny rap rodem z lat ’90.

Jeśli tego będzie komuś mało są jeszcze inne opcje. Jedną z nich jest gra online. Tutaj gama rozrywki jest jeszcze większa. Jeśli jednak ktoś woli pozostać w trybie jednego gracza, w sieci znaleźć można olbrzymią (naprawdę olbrzymią!) ilość modów do tego tytułu. Wystarczy trochę wolnego czasu, a możemy swojego bohatera zmienić w Supermana, a zamiast starych oldschoolowych aut, ulicami śmigać będą bugatti veyron, porsche 911 czy toyota Supra.

O tej grze można pisać i pisać, i pisać bez końca. Polecam San Andreas każdemu fanowi tytułu (to bez wątpienia) ale również każdemu fanowi gier akcji, klimatu lat ’90 z akcentem gangsterki na ulicach USA, czy zwykłej jatki jak w Painkillerze. Oceniać chyba nie ma potrzeby.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Pewny awans do 4 rundy

04.01.2015 - Emirates Stadium, The FA Cup, runda 3.

 Arsenal 2 : 0 Hull 

(20' Mertesacker, 82' Alexis)

Składy:
Arsenal: Ospina - Bellerin, Chambers, Mertesacker, Monreal, - Coquelin, Rosicky - Cazorla, Walcott (76' Oxlade-Chamberlain), J. Campbell (90' Maitland-Niles) - Alexis (83' Akpom).
Hull City: Harper - Figueroa, Davies, Huddlestone, Brady - Maguire, McShane, Sagbo (66' A. Hernandez), Ince - Aluko (61' Elmohamady), Quinn.

Los chciał, iż w 3 rundzie The FA Cup, Arsenal wylosował swojego rywala z poprzedniej kampanii, rywala z którym toczył bój w finale i po walce z którym zdobył owe trofeum. To spotkanie przebiegło znacznie łatwiej niż rozgrywane w poprzednim roku. 
Arsenal zagrał świetnie w defensywie, jak i ofensywie, a podkreślić należy, iż nie był to pierwszy skład Wengera. Pierwszą bramkę dla Kanonierów już w 20 minucie zdobył Mertesacker, który mocno uderzając głową nie dał szans Harperowi. Asystował z rzutu rożnego Alexis. W drugiej połowie meczu, to właśnie Chilijczyk zdobył drugą bramkę. Uderzył on pewnie zza pola karnego w prawy dolny róg bramki i pokonał bramkarza gości. 
Gdyby Walcott był w formie sprzed odniesionej kontuzji zdobyłby on w tym meczu co najmniej hat tricka. Świetne spotkanie w wykonaniu Coquelina i Rosickiego. Na słowa pochwały zasługuje również Campbell, który dwoił się i troił by pokazać trenerowi, że warto na niego stawiać. Świetny mecz, pewna wygrana i awans do kolejnej rundy.

piątek, 2 stycznia 2015

Słabe wejście w Nowy Rok

01.01.2015 - St. Mary's Stadium, Barclays Premier League, kolejka 20.

 Southampton 2 : 0 Arsenal 

(34' Mané, 56' Tadić)

Składy:
Southampton: Forster - Alderweireld, Fonte, Gardos (71' Yoshida), Bertrand - Wanyama, Davis - Mané (42' Reed), Ward-Prowse, Tadić (84' Long) - Pelle.
Arsenal: Szczęsny - Debuchy (84' Akpom), Mertesacker, Koscielny, Gibbs - Chambers (60' Walcott), Coquelin - Chamberlain, Cazorla, Rosicky - Alexis.

Nowy Rok, kolejne ważne starcie w ciągu maratonu Boxing Day. Tym razem wyjazd na St. Mary's, gdzie miało dojść do zaciętej walki o Top4 z Southampton. Niestety. To, co się stało było wypadkiem przy pracy. Trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć. Przy rezultacie bezbramkowym gra Arsenalu wyglądała jako tako. Potem dwa tragiczne błędy Szczęsnego i całej linii obronnej, czego skutkiem były bramki dla gospodarzy. Przy wyniku niekorzystnym mogliśmy ujrzeć wielką niemoc Kanonierów. Nie będę się rozpisywał, ale ta porażka mocno zabolała całą drużynę, spadek w tabeli, a przeskoczyły nas... koguty.