Arsenal 1 : 3 Monaco
(90'+1 Oxlade-Chamberlain - 38' Kondogbia, 53' Berbatov, 90'+4 Carrasco)
Składy:
Arsenal: Ospina - Bellerin, Mertesacker, Koscielny, Gibbs,
Coquelin (68' Oxlade-Chamberlain), Cazorla (82' Rosicky), Alexis, Özil,
Welbeck, Giroud (60' Walcott).
AS Monaco: Subasić - Uchiejile, Wallace, Abdennour, Touré, Fabinho, Moutinho, Kondogbia, Dirar (82' Kurzawa), Martial (84' Bernardo Silva), Berbatov (75' Carrasco).
AS Monaco: Subasić - Uchiejile, Wallace, Abdennour, Touré, Fabinho, Moutinho, Kondogbia, Dirar (82' Kurzawa), Martial (84' Bernardo Silva), Berbatov (75' Carrasco).
Tragedia. Jedno słowo, jakim można określić ten mecz.
Wydawało się, że może to być wielka szansa na awans do ćwierćfinału, ponieważ losowanie teoretycznie było dobre dla Kanonierów w przeciwieństwie do tego, co oglądaliśmy przez kilka ostatnich sezonów. Monaco jednak imponowało kapitalnymi statystykami. Ich ilość straconych bramek była praktycznie znikoma. Jedna stracona w tej edycji Champions League, jedna stracona w ostatnich kilkunastu meczach Ligue1.
Nikt nie spodziewał się spacerku ale takiego wyniku to już na pewno. Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła już w pierwszej połowie. Mocny strzał z dystansu Kondogbii, który po drodze napotkał "opór" po czym rykoszet wpadł do bramki oszołomionego Ospiny.
Arsenal pomimo, iż początek miał obiecujący schodził do szatni przegrywając. Druga połowa zaczęła się jeszcze gorzej. W 53 minucie drugą bramkę strzelił stary znajomy z potyczek o sławę Północnego Londynu - Dimitar Berbatov. Wyprowadzona kontra i strzał na bramkę Ospiny. Wynik już w tym momencie był szokiem. Wenger dokonał zmian, co ożywiło nieco ataki. Dopiero w pierwszej doliczonej minucie tego meczu bramkę odrobił Oxlade-Chamberlain, który pięknie przyłożył piłkę i zdobył honorową bramkę. Gdy już wydawało się, że tak skończy to spotkanie, w ostatnich sekundach meczu, Arsenal został dobity za sprawą Carrasco, który oddał strzał na bramkę Ospiny, a piłka po odbiciu od słupka wpadła do siatki.
Tragiczny mecz w wykonaniu Kanonierów. Co prawda szans było co nie co, ale żadna nie została zamieniona na bramkę. Giroud sam stworzył sześć okazji do strzelenia gola i w normalnych ligowych okolicznościach zamienił by te strzały na bramki, tutaj jednak piłka mijała bramkę rywali. Przestrzelał także Alexis oraz Welbeck. Cazorla nie błyszczał tak jak w meczu przeciwko ManCity. Özil był według mnie jednym z najsłabszych zawodników na boisku. Sytuacja Arsenalu przed rewanżem jest fatalna. Stracili trzy bramki na własnym boisku. By awansować do ćwierćfinału muszą w Monaco zdobyć co najmniej trzy bramki, przy czym nie stracić żadnej. Misja niemożliwa? Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz