poniedziałek, 13 stycznia 2014

Batman & Robin

Batman & Robin
Przez wielu film uważany za totalną porażkę. Widziałem więcej negatywnych opinii niż tych dobrych. Mi osobiście ten film tak sobie podszedł. Nie było tak mega tragicznie, ale również też bez rewelacji. Jeden z najsłabszych filmów o Batmanie.
Odnośnie samego Batmana, aktora zmienionego po raz już kolejny to sam nie wiem. George Clooney nie powala na łopatki, średnio pasuje do roli Bruce’a Wayne’a. Jako Batman troszkę lepiej, kilka razy zarzucił jakimś sucharem, a jego strój był według mnie słabszy niż w poprzedniej części. Patrząc jednak na Clooney’a, a inne możliwe wybory aktora do tej roli, to nie ma co narzekać. David Duchovny  jako Batman to byłaby raczej parodia.
Chris O’Donnell jako Robin według mnie dał radę. Może nieco słabszy występ niż w Batman Forever, ale oglądało się go dobrze. Podobał mi się jego kostium z charakterystycznymi czerwonymi elementami.

Na plus zasługuje Alicia Silverstone jako Batgirl. Urocza aktorka wcieliła w dosyć ciekawą postać. Troszkę może w cieniu facetów ale fajnie, że w ogóle się pojawiła. Odegrała swoją rolę, skopała tyłek Pameli i jest git.
Co do ogólnego pomysłu z villainami to było okej. Sam pomysł zamrożenia Gotham jak i całego świata, a następnie ożywienie roślin mutantów było według mnie ciekawszym pomysłem niż wejście w umysły ludzi Riddlera w poprzedniej części. Uma Thurman jako Poison Ivy nie do końca mi odpowiadała. Nie przepadam za urodą aktorki, więc mnie nie uwiodła. Niemniej jednak jego kostium i charakteryzacja była bardzo udana. Minusem wszystkiego było wmieszanie (jakby na siłę) Bane’a. Nie pasował on mi tam kompletnie. Zrobili z niego komiczną popierdółkę. Nie ma, co porównywać z występem tej postaci w trylogii Nolana – inne klimaty, inne koncepcje, inne wyglądy i zachowanie. Dwa różne światy.

Minusem był dla mnie niewykorzystany potencjał doktora Wodrue. Glover jest świetnym aktorem, a zniknął dosyć szybko, za szybko. Według mnie, zamiast wpychania Bane’a mogli połączyć doktorka do pary z Isley.
Drugim głównym villainem był Mr. Freeze i tutaj również mam mieszane uczucia. Sama postać była fajna, geneza i historia pokazane okej, lecz nie do końca odpowiadał mi Schwarzenegger. Połączenie wątku choroby Alfreda z tą samą, na którą cierpiała żona Victora też tak trochę naciągane.
Było kilka pozytywnych smaczków dla fanów DC, trochę humoru, ogólnie jakoś bardzo nie narzekam. Żałuję trochę, że nie doszło do skutku powstanie kolejnego sequela. Scarecrow, Man-Bat i Harley Quin – ciekawe jakby ich połączyli oraz kto byłby kolejnym Batmanem. Chociaż może to i dobrze.
Ode mnie ocena końcowa to: 6/10.

Chętnych do przeczytania streszczenia, biografii postaci, ciekawostek i wielu innych materiałów związanych z tym filmem zapraszam do odwiedzenia:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz