Wczoraj
miałem okazję po raz pierwszy obejrzeć ekranizację kultowej serii gier Hitman. Hitman:
Agent 47, bo tak w pełni wygląda tytuł tego filmu jest według mnie świetnym
kinem akcji. W główną rolę, tytułowego zabójcy wciela się Rupert Friend, aktor
znany mi przede wszystkim z roli Petera Quinna z serialu Homeland. Sam angaż
aktora wzbudził we mnie niezły podziw i byłem ciekawy jak będzie wyglądał po
charakteryzacji (bo o fakcie, czy poradzi sobie z tą rolą byłem spokojny - kto
oglądał Homeland ten wie). No i finalnie jest niesamowicie zadowolony. Aktor
wypadł naprawdę świetny, choć ciężko mi się przyzwyczaić do niego świecącego łysiną, to mimo wszystko
aktor daje kopa filmowi.
Sceny
akcji w Agencie 47 to naprawdę fajna sprawa. Dzieję się naprawdę sporo, film
trzyma praktycznie przez cały czas w napięciu. Co chwila ktoś jest pozbawiany
życia przez głównego bohatera w coraz to bardziej efektowny, ale i też brutalny
sposób. Scena pościgu, w którym Hitman zasiada za kierownicą czerwonego audi od
razu przypomina akcje w stylu Transportera.
W
pozostałych rolach, o których warto wspomnieć pojawia się siostra Agenta 47,
która dopiero co odkrywa swoje pochodzenie i niezwykłe umiejętności. Aktorka
wcielająca się w tą rolę jest Hannah Ware i według mnie robi ona robotę, choć
nie jest ona jakąś wielką gwiazdą kina. Kolejną mega ciekawą postacią jest John
Smith, który ma w sobie wszczepiony tytanowy pancerz, przez co jest godnym
przeciwnikiem dla tytułowego bohatera. Niesamowicie fajnym obsadzeniem tej roli
popisali twórcy - Zachary Quinto, aktor serialowy, który stworzony jest do ról
czarnych charakterów i tym razem spisuje się na medal.
Ponadto
fabuła filmu jest interesująca i oprócz wielu scen akcji otrzymujemy ciekawe
twisty, które dla osób nieznających kultowych serii gier mogą wydawać się naprawdę
naprawdę pokręcone. Uważam, że film jego godny polecenia, nie tylko dla fanów
gier Hitman, ale i również dla wszystkich lubiących dużo akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz