Daredevil
Film w reżyserii Marka Stevena Johnsona z 2003 roku był
ciekawym kinem akcji lecz do ideału mu jednak bardzo daleko.
W filmie tym pokazano genezę Daredevila. Czy była ona
świetnie zobrazowana, ciężko stwierdzić, dla mnie wydaję się jednak, że było ok.
Młody Matt, który jeszcze jako dziecko był świadkiem niecodziennie sytuacji z
udziałem swojego ojca, ojca, który był bokserem, a stoczył na dno wpadł w
rozpacz i uciekł jak najdalej poniosły go nogi. Niestety doszło do tragicznego
w skutkach wypadku. Stracił on wzrok poprzez kontakt z niebezpiecznymi chemikaliami.
Pomimo, iż bezpowrotnie stracił on jeden z najważniejszych zmysłów, pozostałe
takie jak dotyk, słuch czy węch wyostrzyły się u niego kilkukrotnie. Dzięki
temu mógł on normalnie żyć i co ciekawe walczyć z przestępczością.
W końcu chłopak dorósł, za dnia był prawnikiem, a nocą
sędzią. Starał się utrzymać porządek w swojej dzielnicy Hell’s Kitchen. Szybko
zaprzyjaźnił się z Elektrą, którą pokochał. Jego przeciwnikiem był Kingpin, który zabił mu ojca oraz ukochaną Elektrę. Fisk wysługiwał się także zabójcą o imieniu Bullseye…
Fabuła niezbyt skomplikowana ale podobała mi się, nawet
bardzo. Film nie był zagmatwany, a bardzo przyjemny. To, co nie do końca mi
odpowiadało to niektóre wybory aktorów do poszczególnych ról. O ile Affleck dał
sobie radę jako Murdock to jego dziewczyna Elektra (w rolę której wcieliła się Jennifer
Garner) był dla mnie totalnym niewypałem. Może i dziewczyna była ładna, ale
brakowało mi w niej czegoś, co posiadały inne dziewczyny super bohaterów. W
moim osobistym rankingu, taka Elektra wypadła bardzo nisko i w żadnej kwestii
nie dorównywała takim kobietom jak Black Widow, Pepper Poots, Emma Watson czy
Mary Jane Watson. Drugi nie trafionym castingiem był wybór Colina Farrella do
roli Bullseye’a. Co prawda wielkiego dramatu nie było, ale z pośród tylu
aktorów mogli się lepiej postarać. Mnie osobiście ta postać męczyła.
Wiele ciepłych słów mogę nadmienić o głównym czarnym
charakterze czy Wilsonie Fisku aka Kingpinie w rolę którego wcielił… Michael
Clarke Duncan. Ciekawy zabieg by przedstawić go jako czarnoskórego bossa Nowego
Jorku. Według mnie aktor dał radę i zrobił kawał wielkiej roboty dla tej
produkcji.
Wielkim minusem filmu był dla mnie także montaż. Sceny
posklejane ze sobą jakby film był z okresu przedwojennego. Niektóre momenty,
jakby twórcy chcieli zaserwować slow motion lecz im to po prostu nie wyszło. To
było słabe. Dla równowagi wspomnę o mocnym punkcie filmu czyli muzyce.
Soundtrack Evanescence był kapitalny i nawet obejrzenie filmu po tylu latach
powoduje ciarki przy usłyszeniu kawałków jak np. My immortal czy Bring me to
life.
Słabe były również elementy walki. Pojedynek DD z Elektrą
był karykaturalny wręcz. Te wymachiwanie rękoma prawie jak Steven Seagal.
Cienko.
Film był przyzwoity ale bez fajerwerków. Polecam do
obejrzenia fanom uniwersum lecz osobiście czekam na nową, lepszą ekranizację
przygód Daredevila. Kto wie, może już niedługo zapowiedziany serial wzniesie tą
postać w ten sam szereg obok Thora czy Iron Mana. Oby.
Rok
premiery: 2003
Reżyseria: Mark
Steven Johnson
Obsada:
Ben Affleck
jako Matt Murdock (Daredevil)
Jennifer
Garner jako Elektra Natchios
Michael
Clarke Duncan jako Wilson Fisk (Kingpin)
Colin
Farrell jako Bullseye
Jon Favreau
jako Foggy Nelson
Joe
Pantoliano jako Ben Urich
David Keith
jako Jack Murdock
Leland
Orser jako Wesley Owen Welch
Derrick
O'Connor jako Ojciec Everett
Paul
Ben-Victor jako Jose Quesada
A oglądałeś wersję kinową czy reżyserską? Bo ta druga o wiele lepsza. Oczywiście pewnych mankamentów nie naprawi, ale na pewno lepiej przedstawi historię.
OdpowiedzUsuńCo Do Elektry się zgodzę Garner ładna jest i w tedy była na fali, ale zupełnie nie pasuje do roli, a gwoździem do trumny był jej solowy film. Ta postać musi mieć w sobie coś drapieżnego, coś egzotycznego, a Jennifer ma zbyt tradycyjną urodę.
I taka uwaga odnośnie drugiego akapitu. Trochę trudno się to czyta i warto byłoby poprawić, bo wynika jakoby to ojciec mata miał wypadek.
Dzięki. Oglądałem obie wersje, ale ten tekst raczej odnosi do wersji kinowej ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie osobiście Elektra była słaba, w filmie solowym również..
I dzięki za uwagi, fajnie, że ktoś to czyta i wyłapuje mi błędy :D