wtorek, 28 kwietnia 2015

Nowe anime Dragon Ball - już w lipcu ! ! !

Najlepszy news ever ! 

Panie i Panowie, już w lipcu zadebiutuje, zupełnie nowe anime - Dragon Ball Super !
Wydarzenia przedstawione w serialu animowanym będą skupiały na przygodach naszych starych znajomych, a wszystko dziać będzie się po ostatnim filmie kinowym związanym z powrotem Friezy (którego bądź co bądź jeszcze nie oglądałem).

Po 18 latach przerwy nareszcie spełnione zostają marzenia z dzieciństwa, moje jak i wielu tysięcy, jak nie milionów fanów na całym świecie. W linii czasowej DBS pominięta oczywiście będzie seria GT. Twórcą będzie Akira Toriyama, a jednym z producentów Osamu Nazaki, który oznajmił, cytuję:
“As I read the plot [of the series] I've already received from Akira Toriyama, my dreams for this begin to expand. An enemy even stronger than Buu or Freeza may appear...”
Pozostaje nam tylko czekać. 
Wszystkie nowości, a także materiały związane z postaciami, odcinkami anime będzie można znaleźć na moim blogu w Dragon Ball Projekt - potraktujcie to jako zapowiedź przyszłych postów... :)

Tekken 3


Nigdy nie napisałem, że w dziale tym pojawiać będą się jedynie teksty o grach na peceta. To będzie jeden z wyjątków, choć nie do końca…

Tekken 3 jest grą w stylu bijatyki. Nie wiem czy jest ktoś kto nie słyszał o Tekkenie, bo gra doczekała się nawet ekranizacji. Debiut miał miejsce w 1997 roku na Arcade. Nie mniej jednak gra wydana została na konsolę playstation w 1998 roku i to właśnie na tej konsoli po raz pierwszy miałem okazję grać w tą grę. Producentem i wydawcą jest firma Namco. 

Konsoli playstation nigdy nie posiadałem. Zwykle spotykaliśmy się u kumpla by przy chipsach i coli by skopać nawzajem swoje facjaty. Modne były kiedyś salony gier, które odwiedzaliśmy ze znajomymi równie często. 3zł i godzina gry na konsoli, co było niesamowitą atrakcją, bo mało kto z nas posiadał wtedy peceta, nie mówiąc o grach komputerowych.

Parę lat temu znalazłem w sieci Tekkena 3 z możliwością gry na emulatorze – ach ile ja wtedy spędziłem przy tym czasu… Ale warto było wrócić do czasów, można by powiedzieć, dzieciństwa.

W Tekkena można grać na dwa sposoby. Pierwszym jest umiejętne powtarzanie ciosów i używanie ciekawych kombinacji by pokonać rywala, a drugim sposobem jest wciskanie byle jakich guzików na padzie przez co stosujemy różne kombinacje i z fartem udaje nam się wygrać..

Oprócz 3 części gry miałem okazję grywać także we wcześniejsze ale i również 4 oraz 5 część nie mniej jednak tak jak w przypadku innych gier, to trójka miała tą niesamowitą grywalność (chociaż nie hejtuję 4 czy 5).

Mamy do wyboru masę różnych wojowników, którzy specjalizują się w różnych dziedzinach sztuk walk. Karate, Jujitsu, taekwondo, zapasy, capoeira, boks, kickboxing, krav maga, nie sposób tego wszystkiego opisać, tak jak i wszelakich rodzajów ciosów. Możemy oczywiście stosować kapitalne combo, efektowne "łapanki". 

Po za tym oprócz zwykłych walk 1vs1 mamy różne tryby gry. Mamy opcję gry większą liczbą zawodników, co możemy wybierać według własnych upodobań, mamy opcję gry w nietypową piłkę plażową, przechodzenie trybu Arcade, Time Attack czy Survivalu, gdzieś walczymy z wojownikami niedostępnymi w grze.

Tekken od zawsze posiadał świetną fabułę. Może nie była ona tak kapitalna jak w Mortal Kombat, ale na pewno dawała graczom coś więcej niż tylko bezmyślne bicie się po mordach.
Rozpisywać się na temat bohaterów nie będę w tym poście. Zrobię to przy okazji top listy, nad którą pracuję, a która pojawi się niedługo....Top Lista postaci w Tekken 3

sobota, 25 kwietnia 2015

Unreal Tournament (1999)



Unreal Tournament

Jedna z najbardziej epickich gier FPP jakie miałem okazję grać. Jeden z największych konkurentów klasyku Quake III: Arena, a w moim odczuciu gra ta jest jeszcze lepsza.

Mówię oczywiście o tytule z roku 1999, bo z tego, co się orientuję pojawiło się kilka różnych wersji o takim samym, bądź podobnym tytule. Jestem osobą, która ma wielki sentyment do starych gier, a raczej nie przepada za nowościami.

Fabuła gry jest banalna. Wcielamy się w rolę jednego z bohaterów (możemy stworzyć własną postać) i stajemy do walki na różnorakich arenach. Zasada "zabij i nie daj się zabić" nie obowiązuje w tej grze. Dlaczego? Ponieważ Unreal oparty jest na zasadzie gry, o której wspomniałem wyżej – Zginiesz? Nic nie szkodzi, odradzasz się i naparzasz dalej.

W grze jednoosobowej dostępnych mamy kilka świetnych rozgrywek. Jest klasyczny deathmatch (nie muszę chyba mówić na czym polega :D), misje czasowe, zadania związane z kradzieżą i dostarczeniem do własnej bazy flagi przeciwnika czy np. oznakowywanie baz wroga i staranie się jak najdłużej ich chronić. Jest urozmaicenie, a poziom botów jest nieźle skonstruowany, przez co możemy zwiększać poziom trudności według własnych potrzeb. 

Oczywiście w Unrealu mamy do dyspozycji różnego rodzaju uzbrojenie. Zwykłe pistolety, miniguny, karabiny snajperskie, wyrzutnie rakiet, a także bronie bardziej futurystyczne jak wyrzutnia pił mechanicznych, karabiny ektoplazmy, kwasowe, laserowe czy broń ostateczną zwaną – Redemeer.
Rozpracowywanie przeciwników oczywiście dawało nam bonusy. Efektowne headshoty, multikille czy firstbloody, które zostały fajnie nagrane i pomimo, iż nie dawały nam niczego konkretnego w rozgrywce, to mimo wszystko były klimatyczne.

Temat aren do rozgrywania misji jest ogromna. Wersja podstawowa zawiera ogrom mapek zaczynając od starego statku piratów, na Phobosie (księżycu Marsa) kończąc. Fani stworzyli setki nowych, niezwykle interesujących map, których nie sposób ogarnąć. 

Oczywiście taka gra jak Unreal Tournament nie może nie mieć trybu multiplayer. Ale to już temat rzeka…
Gra jest kapitalną strzelanką, przy której można stracić poczucie czasu. Świetna muzyka w grze daje niezwykły, dynamiczny klimat przez co ciężko oderwać się od pozbycia się kolejnych to przeciwników. Polecam dla wszystkich fanów rozpierduchy.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Barca, Bayern, Real i Juve grają dalej !



Arsenal co prawda odpadł już z tej edycji Champions League, ale rozgrywki toczą się dalej. Za nami podwójne mecze ćwierćfinałowe.

I para - Atletico Madryt 0 : 1 Real Madryt (pierwszy mecz 0:0).
Jedna z najciekawszych par. Derby Madrytu i rewanż za ubiegłoroczny finał Champions League. Atletico podchodziło do tego dwumeczu w bardzo pozytywnych nastrojach związanych z rywalizacją z przeciwnikiem zza miedzy. Żadnej porażki w bezpośrednim starciu w tym sezonie, a jeden z meczy zakończył się deklasacją - 4:0 dla podopiecznych Simeone. W obu spotkaniach było wiele emocji, agresywnych zachowań, fauli i symulacji (przede wszystkim Real). Pierwszy mecz wyrównany i zakończony bezbramkowym remisem. W rewanżu udało się Realowi strzelić jedną bramkę i dzięki temu awansowali dalej. Minimalnie lepsi ale przeszli do półfinału.

II para - Bayern Monachium 7 : 4 FC Porto (pierwszy mecz 1:3).
Przed meczem mało kto stawiał na Portugalczyków. Co prawda spisywali się świetnie, nie przegrali żadnego spotkania lecz to jednak drużyna z Bawarii stawiana była jako faworyt. Pierwszy mecz był niezwykle zaskakujący. Porto wykorzystując fatalne błędy obrony wyszło na prowadzenie 2:0. Bramkę kontaktową strzelił Alcantara, lecz Niemcy ostatecznie zostali dobici przez Martineza. Pierwszy mecz był marzeniem dla Porto. Niemniej jednak to według nadal Bayern był faworytem... I nie myliłem się, Monachijczycy roznieśli w rewanżu ekipę z Półwyspu Iberyjskiego aż 6:1. Dwie bramki zdobył Lewandowski.

III para - FC Barcelona 5 : 1 PSG (pierwszy mecz 3:1).
Według mnie była to najciekawsza para ćwierćfinałowa. Pogromcy Angielskich drużyn stanęli do walki o każdy metr boiska by finalnie wyeliminować przeciwnika. Pierwszy mecz to popis Suareza. Dwie kapitalne bramki przy których nie popisał się Luiz i jedna Neymara dały świetny wynik na wyjeździe. Nawet bramka honorowa we Francji nie dała zbyt wiele nadziei Paryżanom. Drugie spotkanie to była formalność. Nawet powrót do składu gwiazd - Zlatana czy Verattiego na nie wiele się zdała. To Barca  wyprowadziła dwa precyzyjne ciosy za sprawą Neymara i PSG zostało wyrzucone za burtę Champions League.

IV para - Juventus Turyn 1 : 0 AS Monaco (pierwszy mecz 1:0).
Najmniej interesujący dwumecz. Francuzi, którzy wyeliminowali mój Arsenal stanęli do walki z Juve. Pierwszy mecz był według mnie bardzo wyrównany i mimo skromnej wygrany Turynu, to Monaco mogło tam sprawić niespodziankę. Drugi mecz to nie był wielki popis. Bezbramkowy remis dał ostatecznie awans Juventusowi.

Jutro losowanie par półfinałowych. Najbardziej szkoda mi jest Atletico, którym kibicowałem po odpadnięciu Kanonierów. Obecnie trzymam kciuki chyba za Barcelonę. Mam wielką sympatię do Juventusu, ale oni nie grają tak efektywnie jak pozostałe drużyny przez co, trochę męczą mnie ich mecze. Liczę, że Real trafi na Bayern i dostanie solidny łomot.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rap by RapH - czyli kolejny projekt...

Niedawno ruszyłem z pierwszym blogiem podrzędnym skupiającym tylko i wyłącznie moją sympatię do Arsenalu i piłki angielskiej - The Gunners!

http://rapbyraph.blogspot.com/

Minęło nie wiele czasu i postanowiłem wyodrębnić kolejny blog. Tym razem będzie to coś nowego - 

Pierwszy pomysł narodził się już w ubiegłym roku i wtedy to powstała podstawa projektu. Dopiero teraz postanowiłem to upublicznić na dobre.
Tematyka bloga będzie taka jak sugeruje jego tytuł. Będę skupiał na nim swoją kolejną sympatię, tym razem do muzyki, o czym praktycznie nigdy nie pisałem w Fabryce.
Nie będę tam pisał i tworzył rzeczy tak ambitnych jak tutaj czy chociaż na The Gunners!. Będę tam prezentował swoją kolekcję płyt oraz regularnie będę zamieszczał podsumowania. Jak na razie tylko takie mam plany, a czy to się zmieni w przyszłości - nie wiem.
Charakter nowego blogu będzie dosyć prosty i będzie on skupiał się na "chwaleniu się" swoją kolekcją muzyki czego nigdy nie robiłem w Fabryce, bo wiedziałem, że nie wszystkich może to interesować.

Więc jeśli ktoś jest jednak zainteresowany to zapraszam. Link będzie można znaleźć w zakładce Stuff oraz po prawej stronie Fabryki.

piątek, 10 kwietnia 2015

Figurka - Doctor Octopus #1

Tym razem do stuffu wpada moja dosyć stara już figurka jednego z największych przeciwników Ścianołaza z serii:
Spiderman Action figure - Doctor Octopus Stuck to Wall (2004)
Figurka mierzy ok. 17 cm.

środa, 8 kwietnia 2015

The Gunners !

Szykowałem się do tego już od jakiegoś czasu. Planowałem zrobić to wraz z nowym sezonem, ale po co? 
Zrobiłem to teraz, kolejny krok, mianowicie stworzyłem podrzędny blog wyłącznie poświęcony Arsenalowi, przez co odłączam Kanonierów od Fabryki.
Jak na razie znaleźć można tam bazę tekstów, które pojawiały się w Fabryce Snów.
Z dniem dzisiejszym, wszystkie posty dotyczące Kanonierów będą pojawiały się bezpośrednio na The Gunners!.

Co będzie można tam znaleźć?
  • Oczywiście wszystkie mecze - ligowe, pucharowe, towarzyskie. 
  • Dokładne recenzje spotkań, zdobywców bramek, składy na mecz itd.
  • Kontynuacja projektu - Galeria Sław.
  • Temat Transferów, Wydarzeń oraz uaktualniana Kadra drużyna - to wszystko rozbite na poszczególne działy.
  • Do tego wszystkiego podsumowania sezonów BPL biorąc pod uwagę całą Anglię jak i tylko Arsenal.
  • Pojawi się także nowy projekt prezentujący Kanonierów w reprezentacjach.
  • W planach mam także felietony.
Jak można wejść na The Gunners! ? Jest kilka opcji. Klikając w zakładkę na górze "The Gunners!", klikając na odnośnik po lewej stronie, bądź wpisując adres - http://raph-arsenal.blogspot.com/
Zapraszam!

http://raph-arsenal.blogspot.com/

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Janemba

Dosyć skomplikowana postać, której opis należy zacząć od pewnego ogra …

Zamieszkujący zaświaty Enma segreguje zmarłe dusze i zsyła część z nich do nieba, a część do piekła. Dusze, które zostają skazane na piekło trafiają do specjalnej maszyny, która pierze je, bądź jak kto woli – oczyszcza z całego zła. Osobą obsługującą ową maszynę jest młody ogr imieniem Saike, który narzekając na niskie zarobki znacząco lekceważy swoją pracę. Pewnego dnia zasłuchany muzyką doprowadza do przeoczenia i awarii machiny. Całe zło, które oczyszczało zmarłe dusze opuszcza zbiorniki kadzi i wchłania się w Saike tworząc wielkiego, grubego, żółtego demona imieniem Janemba. Ów potwór przypomina wielkie dziecko zarówno wyglądem jak i zachowaniem. Nie mniej jednak jego moc jest dosyć potężna. Janemba tworzy wokół pałacu barierę ochronną, a jego moc dociera nawet do turnieju sztuk świata odbywającego się w innej części zaświatów.

Do walki z Janembą stanął Son Goku, który w podstawowej formie nie miał szans z nowym przeciwnikiem. Dopiero po osiągnięciu poziomu SSJ3 z łatwością udało mu się pokonać potwora. Jak się okazało, demon przybrał jednak swoją ostateczną formę – bardziej ludzką, z długim ogonem oraz szpiczastymi rogami przypominając hybrydę dawnych przeciwników drużyny Z. Moc Janemby znacznie przewyższała siłę SSJ3, a jego dodatkowe umiejętności otwierania i przemieszczania się przez portale nie dały szans Son Goku. Gdy na miejscu pojawił się Vegeta, obaj kosmiczni wojownicy dokonali scalenia, na skutek czego powstał Gogeta. Jego moc była na tyle potężna, iż z łatwością unicestwili demona i uwolnili tym samym zaświaty od wielkiego niebezpieczeństwa.

Janemba jest w pewnym sensie analogią do postaci Buu. Początkowo jest on fioletową, ciekłą masą, która przeobraża się w wielkie dziecko (Fat Buu), a następnie zmienia w niższego, ale o wiele potężniejszego przeciwnika (Kid Buu). Janemba potrafił otwierać portale poprzez które potrafił się przemieszczać oraz był w stanie materializować swoje ciało i przenosić je w dowolne miejsce. Posługiwał się także wielkim ostrzem, które sam stworzył i którym poważnie ranił Son Goku. Jak dotąd ta postać pojawiła się jedynie w jednym filmie kinowym oraz jest wyjątkiem – potworem pokonanym definitywnie ze scalenia obu postaci, w tym przypadku Gogety.

sobota, 4 kwietnia 2015

The Reds na kolanach !

03.04.2015 - Emirates Stadium, Barclays Premier League, kolejka 31.

Arsenal 4 : 1 Liverpool

(37' Bellerin, 40' Özil, 45' Alexis, 90'+1 Giroud - 76' Henderson)

Składy:
Arsenal: Ospina - Bellerin, Mertesacker, Koscielny (49' Gabriel), Monreal - Coquelin - Alexis, Ramsey (61' Flamini), Cazorla, Özil (73' Welbeck) - Giroud.
Liverpool: Mignolet - Emre Can, Toure, Sakho - Henderson, Allen, Leiva, Moreno - Marković (46' Sturridge), Sterling, Coutinho.

Czas zgrupowań reprezentacji zakończony. Za nimi seria mecze kwalifikacji do Francuskiego Euro oraz kilka ciekawych meczy towarzyskich. W końcu, w przeddzień Wielkiej Nocy wraca Barclays Premier League na The Emirates i to w wielkim stylu. Rywalem Kanonierów Liverpool, drużyna, która walczy o Top4 i awans do Champions League. Jak się okazało, mecz ten oddalił jednak The Reds od tych planów...
Arsenal od pierwszych minut pokazał wielką klasę i przeprowadził dwa świetne ataki, po których powinni prowadzić. Najpierw okazję zmarnował Ramsey, a chwilę później Cazorla. Po tych kapitalnych 15 minutach, do głosu doszli zawodnicy z Liverpoolu. Zaatakowali i postraszyli Ospinę ale nie było to wielkiego, a przede wszystkim udokumentowanego bramkami.
Kanonierzy strzelanie zaczęli w 37 minucie od bramki kapitalnego w tym meczu (i nie tylko w tym :)) Bellerina. Młody Hiszpan popisał się akcją ala Robben. Świetny zwód, zejście do środka i strzał rogalem na dalszy słupek - tak wyglądało otwarcie wyniku.
Drugiego gola trzy minuty później dołożył Özil. Po niespełna kolejnych pięciu Arsenal prowadził już 3:0, a trzecią bramkę zdobył Alexis po zgrabnej akcji rodem z plaż Copacabany.
Liverpool był już wtedy na kolanach i nawet wejście na plac gry Sturridga nie wiele dało. Co prawda obraz gry gości się nieco zmienił ale to było za mało na chociaż kontakt z podopiecznymi Wengera. Bramkę honorową zdobył Henderson. Wykorzystał on rzut karny, po faulu na najlepszym zawodniku gości - Sterlingu. Kropkę nad i postawił będący w niesamowitej formie Giroud. Zdobywca nagrody dla najlepszego piłkarza marca w pięknym stylu pokonał Mignoleta i tym samym ustawił wynik na 4:1.