czwartek, 15 października 2015

Straight Outta Compton (2015)


Miałem wczoraj okazję obejrzeć film Straight Outta Compton i jestem szczerze zadowolony.
Film opowiada o powstaniu legendarnego zespołu N.W.A. oraz jej członkach - Eazy-E, Ice Cube, Dr. Dre, MC Ren oraz DJ Yella. 

Świetnie pokazana historia składu. Mogliśmy ujrzeć trochę humoru, lecz przede wszystkim było to ukazanie dramatu pokolenia młodych, czarnoskórych chłopaków z getta. Compton, jedna z dzielnic o złej sławie w LA, gdzie w bród skorumpowanej policji, duże ilości przestępstw, narkotyków, walk gangów. Pomimo to, udało się jednak wyjść stamtąd grupce młodych raperów, którzy stali się prekursorami gangsta rapu. Współtworzą subkulturę i przecierają szlaki kolejnym artystom. 

Ich bezkompromisowa muzyka, przepełniona nienawiścią do władz zainteresowała nawet FBI, które określiło ich jako "najniebezpieczniejszą grupę na świecie".

Odtwórcy poszczególnych ról są łudząco podobni do prawdziwych bohaterów tej historii. Nawet ich menedżer, w którego wciela się Paul Giamatti rozgrywa świetną rolę. Ciężko stwierdzić na ile on zaszkodził, a na ile pomógł zespołowi, nie mniej jednak pewnym było, że sowicie oszukał artystów - jak to w życiu bywa..

Film oprócz ukazania stworzenia N.W.A, jak i ich rozpadu pokazuje także poszczególnych członków po za zespołem. Jak wyglądał konflikt z Ice Cubem, co w tym czasie robił Dre itd. Podobało mi się. Końcowy dramat jednego z głównych bohaterów, który zamknął mu drogę do jeszcze większej sławy jaką by z pewnością osiągnął, gdyby nie choroba i w konsekwencji śmierć było jakby punktem kulminacyjnym. Po tym wydarzeniu każdy z żyjących członków obrał swoją drogę i zapisał się niewątpliwie w historii rapu.

Film w reżyserii F. Gary'ego Graya jest nie tylko filmem biograficzno-muzycznym ale i także dramatem młodych ludzi, którzy muszą zmagać się na codzień, a to z rasistowskim podejściem do siebie gliniarzy LA, a to z życiem na krawędzi dyktowanym przez uliczne gangi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz