poniedziałek, 30 września 2013

Dexter - czyli jak ten czas szybko minął...

No i mamy poniedziałek, dokładnie tydzień temu obejrzałem ostatni, finałowy odcinek Dextera. Byłem tak roztrzęsiony i w ogóle nie wiem jak nazwać ten stan, że po prostu po napisach końcowych włączyłem go jeszcze raz. Nadal nie wiem co powiedzieć. Na pewno jest mi żal, że to już koniec i już teraz zaczynam tęsknić za naszym "Sympatycznym Mordercą".

Nie wiem, po prostu nie mogę uwierzyć, że są ludzie, którzy tak hejtują ten koniec. Nie wiem, albo to ludzie bez mózgów, ślepcy, nie wiem może oglądali bez podłączonego monitora. Nie potrafię tego rozkminić. Jak się czyta komentarze na niektórych stronach, to po prostu się nie dobrze robi.
Tak czy siak nigdy serialu nie zakończą tak jak to my byśmy chcieli i pewnie większość się z tym nie potrafi pogodzić.
 

Co do samego finału jestem mega, pozytywnie zaskoczony. Od jakiegoś czasu wyobrażałem sobie zupełnie inny koniec, ale to co pokazali nam w finale przerosło moje oczekiwania. Czytałem już, że producenci pozwolili nam na różne interpretacje końca. A co jeśli to nie był Dexter na końcu ? A co jeśli to Harrison po latach ? Oczywiście możemy gdybać, ale cieszę się, że taką właśnie dali nam możliwość interpretacji. Zagrali nam na emocjach cudnie. Praktycznie każda postać, która się tam pojawiła wniosła ogrom emocji.
Harrison rozpoczął nowe życie z Hannah w dobrze nam znanej Argentynie.
Deb poniosła straszną śmierć, bardzo mi jej szkoda. Szkoda też, że nie dali możliwości podtrzymywania dalszych plotek odnośnie spin offa z nią w roli głównej.
Quinn jak widać był roztrzęsiony stratą prawdziwej miłości. Aż się przykro patrzyło.
Piękne było to, że Dexter przyznał się do własnej winy. Pomimo, iż zabił Saxona to jednak nie dałoby to mu pełnego spokoju. Saxon był świetnie wykreowany. Jestem godny podziwu dla tego aktora, bo zagrał swoją postać świetnie. 
Elway też niczego sobie dał się załatwić jak debiutant, to było piękne.
Strasznie podobały mi się te wspomnienia z narodzin małego Harrisona, czas spędzony z niemowlakiem i Deb w szpitalu..
Świetne też było nawiązanie do tej budki z lodem - od razu przypomniał mi się 1 sezon i Brian Moser.
Oraz ten moment, jak wrzuca ciało swojej siostry do oceanu, w miejscu gdzie pochował tyle trupów i sam popłynął w środek cyklonu. Co za symbolika !
Nawet moment, jak weterynarz wpadł do szpitala i zaczął pluć krwią i ten kadr na chwilę zatrzymany na plamie krwi na jasnej podłodze. Tak nam to ładnie zagrali, że czapki z głów.
Od samego początku grali symbolami jak w mało którym serialu.
I ten świetny Blood theme!


Każdy sezon, ba, każdy odcinek trzymał w napięciu od początku do końca. Ciągle jakieś zagadki, ciągle coś się działo. Kocham te napięcie, gdy w każdej chwili sekret Morgana mógł się wyjawić światu.
Ciężko jest mi stwierdzić, który sezon był słabszy, który był lepszy. Każdy oceniłbym według skali szkolnej na 6 (no może sezon 4, 6 i 8 dostałyby 6+ za zakończenie).

Pierwszy sezon. Hmm.. Początek wszystkiego. Zapoznanie się z serialem, postaciami. Pierwsze morderstwa, pierwszy seryjny morderca. Już w tym momencie zakochałem się w serialu jak i głównym bohaterze. Bardzo dobry pierwszy sezon, który tylko zachęcił do dalszego oglądania.

Koniec pierwszego sezonu, a zarazem początek drugiego. Nowa postać, tajemniczy Bay Harbor Butcher, którym w rzeczywistości okazał się być głównym bohaterem. Sezon przy, którym tradycyjnie ogryzało się paznokcie i burczało pod nosem „ o nie, pozna jego sekret!”. I jakże interesująca śmierć jednego z członków ekipy.

Trzeci sezon, który dla większości był sezonem słabszym, na mnie nie wywarł takiej opinii. Mieliśmy postać Miguela, którego akurat nie darzyłem wielką sympatią chociaż był on dosyć istotny i ciekawie pokazany.

Po trzecim sezonie – czwóreczka, która okazała się być bardzo mocna. Ciekawy wątek główny i zakończenie sezonu, po którym byłem w szoku. Na początku myślałem, że to jakiś jego sen czy coś. Niestety. To było dosyć dramatyczne posunięcie ze strony twórców. W sumie troszkę szkoda, bo później brakowało mi dzieciaków i Rity w serialu. Ale cóż co się stało to się nie odstanie. Cała postać Trójkowego, bardzo mi się podobała. Psychol świetnie wykreowany.

Piąty sezon obejrzałem tak szybko, że ciężko mi coś więcej o nim napisać. Wątek główny z bandą zbirów, gwałcicieli i morderców całkiem fajnie przeprowadzony. Bardzo irytował mnie pan „Take it”. Fajnie wprowadzona postać Lumen. Szkoda, że nie pojawiła się już więcej w serialu.

Szósty. Jeden z najfajniejszych dla mnie z sezonów. Postać Travisa jak i powiązanie z Gallearem mnie zaskoczyła. Nawiązania do apokalipsy i wszystkie te morderstwa na tym tle. Miodzio :)

Siódmy rozegrany troszkę inaczej. Może i był troszkę słabszy niż poprzednie ale pomimo wszystko bardzo go lubiłem. Ciekawe postacie, ciekawy wątek główny i śmierć kolejnego członka ekipy.


Co prawda z serialem nie byłem od początku, zaraziła mnie nim koleżanka, za co jestem jej dozgonnie wdzięczny.
Dextera uważam za jeden z najlepszych seriali jakie kiedykolwiek oglądałem. Naprawdę, pomimo, niektórych słabszych odcinków to poziom serialu ciągle był wysoki. Na pewno nie raz jeszcze wrócę do Dextera, genialnej czołówki, która jest przepełniona symboliką (jedna z najlepszych ever), tematów muzycznych, ciekawych fan filmików itd.
Polecam obejrzeć ten serial każdemu. Naprawdę warto przebrnąć przez 8 sezonów, 96 odcinków.
Ocena końcowa dla tego serialu to 10/10.

Galeria Postaci
   
Dexter Morgan, Debra Morgan, Harry Morgan, Rita Bennett

   
Angel Batista, Maria LaGuerta, Vince Masuka, James Doakes

   
Joey Quinn, Hannah McKay, Jamie Batista, Evelyn Vogel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz